sobota, 24 sierpnia 2013

Harry's Chapter 20 PART 3 : HELP ME!

Dlatego ją tak nazwałam. Czekałam na ten moment.
***********************************************************************************************************************************************
       Nic nie potrafiłem powiedzieć. Po głowie latały mi wspomnienia z wczorajszego ranka. Później dzień wyblakł. Nie miał sensu. Słyszałem tylko szloch Susan gdy przechodziłem obok jej pokoju. Atmosfera wisząca w powietrze przeszkadzała mi w oddychaniu. Dlatego dziś noc spędzam w domu. W moim wielkim pustym domu.
      Usłyszałem pukanie do drzwi. Gdy je otworzyłem myślałem, że zwariuję. Przed moim domem stało stado ludzi. A na ich czele oczywiście Niall, Liam, Zayn, Louis i Pitch. -Impreza! - krzyknęli wszyscy i wbiegli do mojego domu. To się zdarzało dość często. Tylko teraz nie miałem na to jakoś ochoty.
      Na dworze została tylko jedna osoba. Jako jedyna miała kurtkę. Na początku nie potrafiłem jej rozpoznać. Stała w cieniu.
      -Mogę wejść? - zapytała dziewczyna zachrypniętym głosem.
      -Jasne. - powiedziałem.
      Dopiero gdy podeszła zobaczyłem zarys twarzy. Błysk w oku. To była ona. Jej nogi lekko trzęsły się z zimna. Powoli weszła do środka i zaczęła rozglądać się dookoła.
      -Wielki. - przyznała. -Jak tu teraz trafić do łazienki i co gorsza z niej wrócić. Nie miałeś nigdy z tym problemu? - zapytała uśmiechając się delikatnie co mnie rozbawiło.
      -Jakoś nie. - zaśmiałem się. -A chcesz iść do łazienki?
      -Chcesz, żebym się zgubiła?
      -Nie. - parsknąłem śmiechem.
      Susanna podreptała do salonu, gdzie rozpoczynała się impreza i usiadła na kanapie. Zdziwiło mnie, że pomimo tak obwitego płaczu, szybko wróciła do siebie. Nawet było lepiej niż wcześniej. usiadłem tuż obok niej.
       -Ja bym nie wytrzymałą sama w takim domu.
       -Też czasami nie wytrzymuję. Ale zazwyczaj czuję się dobrze.
       -Bo nie dają ci żyć. Oni mówią, że często tak Ci robią.
       -Przyzwyczaiłem się.
       W tym momencie puścili na maksa muzykę Nie mogliśmy już spokojnie porozmawiać co zdawało się nie przeszkadzać Susannie.
       -Może chodźmy porozmawiać na górę. - zaproponowałem próbując przekrzyczeć muzykę. Ona tylko przytaknęła.
       Złapałem ją za rękę aby zaprowadzić ją do cichego miejsca. Nie spodziewałem się takiej reakcji mojego ciała. Poczułem dziwne mrowienie w ręce i zrobiło mi się strasznie gorąco. Pomimo tego zaprowadziłem ją do pokoju znajdującego się nad garażem.
       -Tu jest trochę ciszej. - powiedziałem puszczając jej rękę. Nie podziałało to wcale kojąco. Poczułem suchość w ustach i łaskotanie w przełyku. Tak jakbym był chory. -Trochę źle się czuję. Eh.. Gorąco tu trochę. Może odłóż kurtkę.
       -Ja tam marznę cały dzień. Też mnie coś łapie. - powiedziała po czym odchrząknęła. -To ty mnie zaraziłeś.
      -A dlaczego ja?
      -Nie wiem. Może dlatego, że byłeś chory wcześniej niż ja. Później jakoś mnie zaraziłeś. - jak mogłem się nie roześmiać z tak oczywistej i może prawdziwej odpowiedzi.
      -Już Ci się oczy nie męczą? - zapytałem zauważając brak okularów.
      -Nie. Po prostu Ola nie pozwoli mi ich wziąć. - wytłumaczyła. -Pozwoliła zostać tylko w tym, tym, tym i tym. To ja wymusiłam kurtkę. - powiedziała. Moją uwagę przykuł naszyjnik. Musiał być bardzo drogi. Ona nie lubiła takich rzeczy.
      -Ale i tak wyglądasz ładnie. No nie mów, że nie jest Ci teraz gorąco, bo zwariuję.
      -Nie. Mi jest raczej zawsze zimno. - wytłumaczyła. -A jeśli się źle czujesz to może się połóż. Mogę ci zrobić herbaty.
      Zrobiło mi się jeszcze gorzej. Poczułem coś jakby motyle... O nie. To nie możliwe. Nie mogłem się zakochać w Susannie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz