środa, 21 sierpnia 2013

Chapter 17 : Love Story

Piosenka zastanawiałam się też nad Sombody That I Used To Known ale chyba tak będzie dobrze.
***********************************************************************************************************************************************
        -Poopey! Nareszcie! - powiedziała Ola wstając z luksusowej kanapy i rozpościerając ramiona żebym ją przytuliła. Nie chciałam, ale niby co miałam zrobić.
        Pomyśleć, że jedno stracone życie dziewczyny której tak na prawdę nie znałam, zniszczyła wszystko. Nie zostawiła ani grama nadziei. Teraz na pewno dopilnują, żebym nie uciekła. Jestem zamknięta w uścisku macek własnej bezsilności. Jak mam nie zwariować gdy wokół mnie nie ma nikogo normalnego.
        -Ale ty masz tłuste włosy. Idź je umyć, Raz, raz! - pogoniła mnie wręcz wpychając na drzwi łazienki. Miała racje. Moje włosy stały się zupełnie proste i wyglądały na mokre.
        Łazienka okazała się być jeszcze bardziej snobistyczna niż reszta pokoju. Wszystko dzięki drogim perfumom które należały do Oli.
        Po raz pierwszy od dawna spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Nie zobaczyłam w nim uroczej, małej, smutnej Poopey. Nie byłam już tamtą osobą. Przede mną pojawiła się dojrzała, odpowiedzialna, zrównoważona Susanna, którą tak długo w sobie trzymałam. Co zrobiła z Poopey i kiedy ją straciłam? Poopey była uśmiechniętą, niepewną dziewczynką, która nie potrafiła poradzić sobie w żadnej sytuacji. Była drobniutka, bez specjalnie kobiecych kształtów. Susanna ma cienie pod oczami i duże, czarne, błyszczące oczy, które pod światło mieniły się ciemno-bursztynowym kolorem. Jej usta chociaż popękane wydawały się bardziej krwiste. Nie była najpiękniejsza na świecie, ale można powiedzieć, że wydoroślała z twarzy i z sposobu bycia. Kim była osoba która teraz stałą przede mną? Jak mam się do niej zwracać?
        Wzięłam szybki prysznic bo nie miałam zamiaru już dłużej wpatrywać się w lustro bo to sprawiało, że zamykałam się w sobie coraz głębiej.
        -Przebierz się w to. - powiedziała Ola kiedy wyszłam z łazienki w dżinsachkoszulce w której uciekłam.
        Na stoliku który wskazała leżały poukładane rzeczy. Sweter, spódnica, płaszcz i buty.  Należały zapewne do Pitch. Wróciłam do łazienki i wrzuciłam je na siebie. Do tego dorzuciłam wisiorek który naprawdę przypadł mi do gustu.
        Gdy wyszłam zobaczyłam dwie wystrojone papużki. Mogłabym opisać ich wygląd ale nie będę marnowała czasu na głupoty...
        -A ty jeszcze nie wymalowana? - zadziwiła się Pitch. -Idziemy na premierę filmu! Ruchy!
        Wyglądała na nieźle rozzłoszczoną. -Ale ja nie mam czym... - powiedziałam przerażona. -Boże... - westchnęła chyba już wściekła. -UŻYJ MOICH! - krzyknęła wskazując na kuferek z kosmetykami. Szybko go wzięłam i poszłam do łazienki. Dobrze, że potrafiłam wymalować się w pięć minut. Nie tak jak mama Pitch. Trochę fluidu, tusz, eyeliner, cienie, szminka i byłam gotowa.
         -No choć już. - powiedziała Ola łapiąc mnie za rękę. -Staraj się być miła i wesoła.
***Godzinę Później***
         -Z każdą chwilą upewniałam się coraz bardziej, że głupota mojej kuzynki nie ma granic. Głupio chichotała gdy reporterzy zaczynali temat mojego zniknięcia. Bez przerwy kleiła się do Stylesa, co powodowało u mnie nieopisane obrzydzenie. Choć nie większe niż to, że cały świat wiedział o moim zniknięciu i nikt mnie nie szukał.
         -Susy, dlaczego uciekłaś? - zapytała mnie drobniutka reporterka o krótkich czarnych włosach. Obrzydziło mnie, że powiedziała do mnie Suzy, choć jej nie znałam.
         -Hihihi. - zachichotała moja kuzynka. -To za długa historia, żeby ją teraz...
         -Bo nie chciałam być sławna. - wybuchłam.
         -Najwyraźniej Ci się nie udało. - zaśmiała się kobieta.
         -Gdybym nie wróciła wszyscy by o mnie zapomnieli.
         -Susan, musimy iść. - powiedziała stanowczo ale z uśmiecham Ola.
         -To idźcie. - powiedziałam w ten sam sposób.
         Byłam bezczelna. Ale tego nauczyła mnie ulica. Jeśli chcesz dostać to czego chcesz, musisz na to sobie zapracować. Teraz miałam zamiar powiedzieć tej obcej kobiecie całą prawdę, co było totalnym idiotyzmem, bo jej nie znałam i nie zrobiła dobrego wrażenia.
         -Powiedz, jakie masz plany? Kim chciałabyś być?
         -Chciałabym zakotwiczyć się w jakimś porządnym teatrze. Jeśli mi się nie uda to wyjadę z Londynu. Może zostanę instruktorką jazdy konnej. - odpowiedziałam. -Poza kadrem kamery i światłami fleszy. Jednak moja kuzynka pragnie zrobić ze mnie gwiazdę estrady.
         -Jazda konna tłumaczy piękną sylwetkę. - powiedziała z uznaniem. -A co do teatru się nie martw. Nasze czasopismo chętnie pomoże Ci znaleźć odpowiednie miejsce. - powiedziała. -Ale czy na pewno nie chciałabyś być królową ekranu?
         -Królową może nie. Ale mogłabym zagrać jakieś poboczne role w filmach.
         -Jestem pewna, że zasługujesz na więcej, ale nie będę szła w ślady twojej siostry. - zaśmiała się. Ja stałam w miejscu z tą samą poważną miną. -Mamy mało czasu. Zaraz zacznie się premiera. Chodź. Usiądziesz z nami.
         -Zazwyczaj ubieram się w tańsze rzeczy. - naprostowałam, żeby nie lubili mnie za coś czego nie mam.
         Nikt nie zwracał na mnie już uwagi. Usiadłam obok jakiegoś innego dziennikarza. Przygasły światła a na scenie pojawił się jacyś dziwni ludzie. Chociaż te pedały też są dziwne, postanowiłam wyróżnić i obecność bo wiem co to za ludzie. Zaczęła się mowa. Myślałam, że umrę z nudów. W tym filmie nie było nic ciekawego. Albo ktoś płakał, albo były koncerty, albo próby rozbawienia publiczności. Na koniec też była mowa dziękczynna.
          -Nareszcie. - powiedziałam, gdy pozwolili nam już wyjść z sali.
          Byłam chyba najszybciej zmierzającą ku wyjścia osobą. -Spieszysz się gdzieś? - usłyszałam dość znajomy głos. Czy to...
          -Perrie Edwards? - zdziwiłam się patrząc na nią. -Jestem fanką! Boże.
          -Ale mojego chłopaka i jego kolegi chyba nie za bardzo. - powiedziała uśmiechając.
          -Nie skąd. Twojego chłopaka można powiedzieć, że lubię. - powiedziałam odwzajemniając uśmiech.
          -Perrie! Choć! Zayn cie szuka. - usłyszałam głos nadchodzącej Jade. -O! To ty jesteś tą zaginioną kuzynką. - zauważyła.
          -I twoją największą fanką. - powiedziałam. -Masz piękną parkę.
          -Dziękuję. Kupiłam ją już dawno temu w...
          -Zarze. Tak, tak wiem. mam prawie taką samą. - powiedziałam nie pamiętając, że zostawiłam ją u ojca. -Albo raczej miałam.
          -Kiedy się urodziłam?
          -26 Grudnia 1992 roku. - powiedziałam bez namysłu.
          -Miło. - powiedziała wesoło się uśmiechając.
          -Na prawdę miło was poznać. Chyba jednak zostanę. - zdecydowałam.
          -Jej poznam moją największą fankę! - ucieszyła się Jade. -Moja. - powiedziała głosem maniaka na co wszystkie się zaśmiałyśmy.
          Nic nie mogło sprawić, żebym poczuła się lepiej. No chyba, że gdzieś tu jest Ed. Choć pewnie nie. Jest w trasie. Ale czy to nie byłoby piękne? To prawdopodobnie mój jedyny przyjaciel...
          -Mogę wszę numery? Albo chociaż Jade? - zapytałam.
          -Ale ja mam już chłopaka. - zażartowała.
          -Nie o to chodzi. - zaśmiałam się.
          Nagle przede mną pojawiła się znajoma sylwetka. Usłyszałam znajomy głos. To było tak niemożliwę, że aż bolało.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz