piątek, 23 sierpnia 2013

Harry's Chapter 20 PART 2 : Okey

Piosenka
***********************************************************************************************************************************************
***Harry***
        Nad horyzontem zaczęły pojawiać się pierwsze promienie słońca. Było to dla mnie jak oświecenia zmiłowania. Całą noc nie zmrużyłem oka, ale obiecałem sobie, że nie wstanę przed świtem. Teraz mogłem bezkarnie wywlec się z gościnnego posłania w willi Pitch i chyba też Susany. Mieszkały tu razem. Są siostrami ciotecznymi. Pitch daje jej gwiazdki z nieba a ona ich nie chcę. Nawet najbardziej uparta dziewczyna chciałaby być na jej miejscu. Ale ona nie była uparta. Ona nie miała śmiałości, żeby mieć tak drogie rzeczy. Była zbyt skromna aby żyć w blasku fleszy.
        -Już wstałeś? Nie wiesz, że dla urody potrzebna jest drzemka? - wszedłem zza pleców gdy wszedłem do salonu. Szybko się odwróciłem. Zobaczyłem siedzącą na krześle przy drzwiach swojej sypialni Susanne z okularami na nosie. W ręce trzymała ostatnią część sagi "Mroczna Wieża" Stephana Kinga. -Susanna? Co ty tu robisz tak wcześnie?
        -Mam na imię Zuzanna. - poprawiła mnie. -A poza tym siedzę tu całą noc. Nie mogłam się oderwać od książki. - powiedziała bez skruchy. -Więc nie przyszłam tu wcześnie.
        -Więc przepraszam. - zaśmiałem się.
        -Przemyślałam wszystko, i stwierdziłam, że moglibyśmy się zakolegować. Oczywiście jeśli chcesz. - zaproponowała nawet się nie uśmiechając. Była dojrzalsza niż wiele trzydziestolatek na tym świecie. Wszystko sobie układała. Nie chciała mieć wrogów. Dlatego pogodziła się z Pitch i teraz chcę ze mną.
        -Trudno odmówić takiej ładnej dziewczynie jak ty. - próbowałam ją złamać. Nie wiem czy mi się udało bo na jej twarzy pojawiły się tylko lekkie rumieńce.
        -Dziękuję. - powiedziała sztucznie i niepewnie się uśmiechając.
        -Masz ten naszyjnik...
        -Który mi przywiozłeś. Wiem. - powiedziała nieśmiało po czym go zdjęła i odłożyła na szafkę. -Chcesz kawy? Coś do jedzenia? - zapytała idąc w stronę kuchni.
        -Poproszę kawy. Nie jestem głodny. - powiedziałem.
        -Na pewno? Nie chcę się chwalić, ale robię pyszne naleśniki. Wujek mnie nauczył. - może zabrzmiałoby to sympatycznie gdyby się uśmiechała. Jednak widać po niej, że z natury była miła.
        -Nie dzięki. Nie mam apetytu.
        -Ja też. - westchnęła. -Jaką chcesz kawę? Ja robię sobie Latte. - próbowała zagaić rozmowę.
        -Mi też zrób Latte. - było mi to zupełnie obojętne.
        -Ok. - powiedziała odpalając ekspres. -Przepraszam, za to, że byłam dla Ciebie taka nie empatyczna. - powiedziała patrząc na czubki swoich kapci.
        -A ja to niby byłem lepszy? - zaśmiałem się.
        -Nie oto chodzi. Ty próbowałeś. Ja cię skreśliłam od razu. - powiedziała. -Po prostu czytałam o tobie dużo rzeczy w internecie i myślałam, że się znam. Ale okazałeś się na prawdę miły. - przyznała się.
        -Zaufałaś internetowi?
        -I Taylor Swift. - zażartowała choć na jej twarzy pojawił się tylko skromny uśmiech. Za to ja cicho się roześmiałem, żeby nie obudzić Pitch.
        -Faktycznie nie jesteś taka zła. - powiedziałem co ją zasmuciło.
        -Może nie jestem. - wzruszyła ramionami.
        Naprawdę była fajną dziewczyną. Wydawała się sucha i wiecznie smutna. Skąd zaszła w niej taka zmiana? Chciała odbudować nasze relacje do zera? Na razie jej się to udawało. Jednak teraz znów była smutna.
        -Twoja kawa. - powiedziała podając mi kubek z panoramą Paryża.
        -Masz problemy ze wzrokiem? - zapytałem.
        -Trochę. Jeśli się męczą zaczyna mi się rozmazywać obraz i wtedy je zakładam. - wytłumaczyła.
        -Ślicznie wyglądasz w tych okularach. - przyznałem.
        -Przestań mnie tak zachwalać, bo pomyśle, że się we mnie zakochałeś. - można powiedzieć, że się zaśmiała.
        -Ja? No co ty. Ja lubię tylko starsze blondynki. - odbiłem piłeczkę.
        -Tak. I całujesz jak ślimak. - uśmiechnęła się tym razem na prawdę prawdziwie. -A tak na serio, to podziwiam to, co robisz dla mojej kuzynki. - powiedziała. -Cieniasie. - rozpromieniała.
        -Niech cię tylko złapie. To poczujesz co to łaskotkowa śmierć. - zaśmiałem się i zacząłem ją gonić po całym parterze. Dobrze, że odkąd wyprowadził się Josh nikt nie pracuję dla Pitch w domu.
        W końcu złapałem Zuzannę co nie było łatwe bo była dość szybka. Zacząłem ją łaskotać aż jej oczy zaczęły łzawić. Ale odkryłem, że płacze z innego powodu. Była smutna. puściłem ją z uścisku.
        -Dzięki. Od dawna nie mogłam się wypłakać. - powiedziała -Przepraszam.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz