wtorek, 20 sierpnia 2013

Chapter 16 : Come ON!

Nie podoba mi się ten rozdział może być nudny, ale zawsze coś...  KONIK! ♥
***********************************************************************************************************************************************
        Usłyszałam grzmot. Zaczęły przywracać wspomnienia.  Jednak nie byłam na tyle silna, żeby otworzyć oczy. Gdzie byłam?
        -Chyba się budzi. - usłyszałam nad głową ni to znajomy ni to obcy głos. Kiedyś już go słyszałam. Był to głos jakiegoś faceta. Z ulgą mogłam powiedzieć, że nie był to mój ojciec.
        -Tak. Rzeczywiście. - powiedział ktoś inny. -Zaraz wrócę. Dziewczyna musi podpisać wypis.
        Wypis? Jestem w szpitalu? Powoli i z trudem otworzyłam oczy. Szczerze mówiąc wolałabym zobaczyć ojca.
        -Lekarze mówią, że nic Ci nie jest. Po prostu to był odruch depresyjny, czy coś takiego. - powiedział uśmiechając się głupkowato.
        Skierowałam mój wzrok na podłączoną do mnie kroplówkę. To było dość przerażające. I gdzie jest Liściu.
        -Gdzie jest Liściu? - zapytałam cichym zachrypniętym głosem.
        -Kto? - zdziwił się chłopak.
        -Blondynka. Trochę nierozgarnięta. Nie miała włosów po lewej stronie głowy. - wytłumaczyłam.
        -Nie wiem. Nie było jej tu kiedy przyjechałem.
        Właśnie. Czemu on tu przyjechał? Praktycznie się nie znaliśmy. Skąd wiedział gdzie jestem? Dlaczego w ogóle tu przyjechał.
        -Dlaczego tu przyjechałeś? - zapytałam.
        -Bo Pitch nie miała czasu i kazała mi dopilnować, żebyś wróciła do domu.
        Zadzwonili do niej. Ale dlaczego Harry? No tak. Scenariusz. Mówiąc "do domu" miał na myśli jej dom. Nie miała czasu bo chciała żebym lepiej poznała Harrego. A więc to jednak Harry jest jej wybrańcem. Mogłam się tego domyślić.
        -Coś jeszcze? - zapytałam.
        -Kazała Ci się w to przebrać. - powiedział podając mi wielką papierową torbę Zary.
        -Wyciągnęłam z niej płaszcz, buty i torbę marki VeryEICKHOFF czyli najdroższe ciuchy jakie kiedykolwiek dotykałam.
        -Mam to założyć do moich najzwyklejszych, najwygodniejszych dżinsów? - zapytałam z niedowierzaniem.
        -A i jeszcze to. - powiedział wyciągając z kieszeni pudełeczko z napisem Swarovski.
        Wyciągnęłam ze środka naszyjnik który ceną zapewne idealnie pasował do reszty "moich" nowych ciuchów.
        -Jutro wracamy do Londynu. - powiedział wyciągając z kieszeni telefon i wybierając numer. -A i jeśli będziesz czegoś potrzebować, na przykład do jedzenia albo picia to po prostu mi powiedz. - dodał puszczając do mnie oko co wywołało u mnie delikatny odruch wymiotny którego chyba nie zauważył.
        Wyszedł z pokoju mijając się z pielęgniarką.
        -Przepraszam, czy mogłaby pani odłączyć mnie od kroplówki muszę się umyć i przebrać. - powiedziałam.
        -Dobrze. - powiedziała odczepiając ode mnie woreczek z cieczą.
         Szybko poszłam do łazienki. Widziałam, że Harry pilnuję, żebym nigdzie nie uciekła. Wskoczyłam pod prysznic. Chciałam tylko się opłukać z zapachu ulicy i autobusu. Nie za bardzo podobało mi się to całe przebranie.
         Sięgnęłam jeszcze raz do torby. Znalazłam w niej dezodorant i ręcznik. Moja "kochana" kuzynka wszystko przemyślała. Szybko wyszłam z łazienki wyglądając jak sława broedwayu. Zresztą, z moją kuzynką już niedługo nią będę.
         Byłam całkowicie pozbawiona makijażu. O tym moja kuzynka nie pomyślała. No cóż. Nie przeszkadzało mi to w najmniejszym procencie.
         -O widzę, że się pani już przygotowała. - powiedział lekarz podając mi wypis -Podpisze pani i będzie pani wolna.
         -Ale ja mam jeszcze...
         -To proszę się zgłosić z tym do pielęgniarki. - spławił mnie widząc o co chodzi.
***pół godziny później***
         -Gdy wychodziliśmy ze szpitala coś błyskało za naszymi plecami. Jakiś paparazzi upatrzył sobie jak Harry tu przyjechał i czekał na niego cały ten czas. Co prawda nie wiem ile Harry czekał przed moim wybudzeniem, ale i tak ten dziennikarz musiał siedzieć tam długo.
         Podjechaliśmy pod możliwie najdroższy hotel w Paryżu. Błyski zaczęły być coraz częstsze.
         -Trzymaj mnie bo zraz nie wytrzymam. - powiedziałam z zaciśniętymi zębami.
         -Jeśli chcesz spędzać czas ze mną i twoją kuzynką musisz się przyzwyczaić. - powiedział.
         -Dlaczego miałabym spędzać czas z tobą? - zdziwiłam się.
         -Nie wiesz? - zdziwił się. -No bo ja i twoja kuzynka jesteśmy razem.
         -Ja to już wolałam być nie przytomna. - powiedziałam łapiąc się za głowę.
         -Twoja kuzynka jest już w naszym pokoju. Zaraz będzie mogła Ci wszystko wytłumaczyć.
         Przyspieszyłam kroku. Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to wszystko mogło mnie ominąć. Co z Joshem? Dlaczego się rozstali? Przecież się kochali. Czy to przeze mnie?
         -Zaczekaj! Nie znasz numeru pokoju!
         Stanęłam przy recepcji i poczekałam aż ten debil się przywlecze.
         -Pokój 144. - powiedział.
         -Pani Strzelecka. - próbowała nieudolnie powiedzieć recepcjonistka.
         -Tak.
         -Zadzwonię.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz