niedziela, 30 czerwca 2013

Chapter 5 : Yes and NOT

Postanowiłam dodawać piosenki tak często jak się da. Więc na dzisiaj macie o TĄ. Błagam, nie odbierajcie jej źle. Po prostu pasuję.
***********************************************************************************************************************************************
        Siedziałam na kanapie i zastanawiałam się nad swoim życiem. Co takiego sprawiało, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech, a co kompletnie ściągało mnie na dno. Chciałam sprawdzić co góruję nad drugim. Kupiłam sobie nawet nowy notes.
        Mam zamiar podzielić zeszyt na dwie części. Na pięćdziesiątej kartce będzie podział.
        Szczerze mówiąc boje się tego, że problemów będzie więcej. Nie chcę mówić, że jestem pewna.
        Nadzieja... Trudno w takich chwilach mówić o nadziei. Nie kocham mojego życie. Nawet tych dobrych chwil, bo zawsze są przysypywane, przez te złe, co sprawia, że często o nich zapominam. Ale przecież ważne, że są. Prawda?
        Chciałam zacząć od dobrych więc...
        Dobre: Urodziłam się.
        Nie wiem, czy to się zalicza. Chyba każdy człowiek chodzący po tej planecie może się tym pochwalić...
        Dobre: Poznałam Daniela.
        Dobre:Przeprowadziłam się nad morzę.
        Jedno gryzie się z drugim. Eh... Ale trzeba przyznać, że w tej Gdyni spotkało mnie sporo dobrych rzeczy, i wielkie nowych nie przybyło.
       Dobre: Poznałam Vicky. Moją nową najlepszą przyjaciółkę.
       Eh... Vicky. Gdybym nadal miała ten telefon. Niestety przepadł.
       Dobre: Dobrze się uczyłam.
       Dobre: Byłam dość lubiana...
       Dobre: Od małego wszyscy uważali, że mam talent aktorski.
       Ach tak. Tylko, że nie za bardzo w to wierzyłam. Już w wieku 16 lat grałam na deskach teatru muzycznego. ZA PIENIĄDZE!
       Dobre: Było mnie stać na ten zeszyt.
       Dobre: Poznałam Dolara.
       Tylko w jakich okoliczności. Gdyby nie to, nie poznałabym go. Nie wiem czy to takie dobre. Ale przecież stało się co się stało.
       Dowiedziałam się dzięki temu.... Nie. To nie dobre określenie. Straciłam wtedy nadzieje na to, że ktoś mnie jednak kocha. Bo, ja i Dolar, jesteśmy przyjaciółmi. Nikim więcej. Byliśmy nim i nimi będziemy.
       Jednak czuję, że czegoś mi brakuję. Było tak przez prawie całe moje życie. Tylko dwa lata. Przez dwa lata tego nie czułam.
       Każdy człowiek bez wyjątku zasługuję na miłość. Eh... Miłość jest uczuciem... Cudownym na każdy sposób. Nie ważne kto Ci ją daję. Mama, tata, kuzynka, przyjaciel albo ktoś inny. Ktoś dla ciebie ważny. Każdy powinien mieć kogoś takiego. Kogoś kogo może przytuli. Ktoś obok kogo mógłby się budzić. Ktoś najważniejszy na świecie.
       Niestety. Nie wszyscy mają taką osobę jak ta. Niektórzy nie mają nawet kochającej go rodziny albo przyjaciół. Tacy ludzie jak ja.
       Czym sobie na to zasłużyli? Nie spełnili czyichś oczekiwań? Nie byli bezmyślną marionetką jakiejś osoby? Dlaczego niektórzy ludzie nie są kochani?? Może po prostu pokochali jakąś egoistyczną osobę, albo się wśród takich urodzili? To potworne uczucie.
      Bycie kimś nieużytecznym. Odepchniętym. Może to jest właśnie przeznaczenie takich ludzi? Zgnić w samotności. Może Dolar zakłóca moje przeznaczenie? Może powinnam być samotna? Powinnam się wyprowadzić. I tak pewnie jestem mu kulą u nogi. Tylko mu przeszkadzam.
       Czuję się samotna. Pomimo tego, że Dolar zawsze jest przy mnie, jestem sama. Opuszczona. On nie wie, co przeżyłam. Ma cudownych rodziców. Matkę i ojca którzy się kochają. A ja? Co mam? Tylko siebie, zeszyt i jego.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz